poniedziałek, 18 maja 2015

O zielonogórskich „bachanaliach” z punktu widzenia poprawnej polszczyzny

Dziś w Zielonej Górze, czyli w miejscu, w którym studiuję, rozpoczęły się 45. Dni Kultury Studenckiej. Nie nazywają się one jak w większości polskich ośrodków akademickich juwenaliami, lecz bachanaliami, ponieważ Zielona Góra, jak wiadomo, winami stoi, a bogiem wina był grecki bóg – Bachus. 

Nie tylko studenci Uniwersytetu Zielonogórskiego cieszą się zmodyfikowaną nazwą swojego święta. Wiele innych uczelni wprowadza własne nazwy, które najczęściej oparte są na tym samym formancie -alia por. np. agronalia (Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu), kulturalia (Katolicki Uniwersytet Lubelski), delifinalia (Akademia Morska w Gdyni). Wszystkie te nazwy – z juwenaliami na czele – maja ten sam paradygmat, to oznacza, że wszystkie odmieniają się w ten sam sposób. 

Powyższe rzeczowniki należą do tej grupy wyrazów, które mają wyłącznie liczbę mnogą (łac. pluralia tantum). Najbardziej problematycznym przypadkiem gramatycznym w tego typu wyrazach okazuje się zwykle dopełniacz. Zapamiętajmy zatem, że ma on w tym wypadku zawsze końcówkę -ów, czyli godziny rektorskie mogły zostać ustanowione wyłącznie z okazji bachanaliów (nie: bachanalii!) i analogicznie: juwenaliów, agronaliów, kulturaliów itd. 

Warto również zwrócić uwagę na pisownię rzeczownika bachanalia i jemu podobnych wyrazów. Zapis rozpoczynający się małą literą jest jak najbardziej poprawny, ponieważ nazwy obrzędów, zwyczajów i zabaw – a takowymi niewątpliwie są bachanalia – piszemy właśnie małą literą. Nie jest to jak na przykład Boże Narodzenie święto, lecz li tylko zwyczaj.