Przeciętny
Polak grzeszy dzisiaj brakiem wyczucia stylistycznego, dlatego coraz częściej
można usłyszeć na ulicy o kurwach,
chujach, pierdoleniach, zajebistości i innych takich. Nie ma chyba dla mnie
bardziej irytujących zwrotów językowych.
Mówię tu
oczywiście o takich przypadkach wulgaryzmów, które wplatane są między wyrazy w
zdaniach lub jako pauzy, przecinki, np. No
i kurwa spotkałem się z nią i kurwa ona mi mówi, że kurwa nie ma tych notatek.
Zdzierżyć się tego po prostu nie da. Jest mi też wówczas przykro, ponieważ
zawsze to świadczy o tym, że człowiek, który posługuje się taką polszczyzną, z inteligencją ma niewiele wspólnego, a z tego rodzaju
zachowaniem językowym można się spotkać zarówno u osób młodych, jak i starych
oraz zarówno u osób wykształconych, jak i tych niewykształconych.
Na przekleństwa
będące wyrazem naszej ekspresji jestem jeszcze w stanie przymknąć oko. Może też
dlatego, że i ja nie jestem pod tym względem święty, choć wszystkim swoim
rozmówcom udzielam pozwolenia, by policzkowali mnie po każdej kurwie i innych wulgaryzmach
wypowiedzianych z moich ust. Nikt jeszcze jakoś na wykorzystanie tej okazji się
nie pokusił, więc może nie jest tak źle z moim wyczuciem stylistycznym.
Na koniec
przypomniała mi się dość zabawna anegdota autorstwa prof. Miodka odnośnie do przekleństw:
Jak nieraz jadę tramwajem i słyszę grupkę
gimnazjalistów mówiących nieustannie „ja pierdolę, kurwa”, to marzy mi się
wstać i dać im porządną nauczkę. Kiedyś nie wytrzymałem i powiedziałem „panowie
jeszcze jedna kurwa i nie ręczę za siebie”.
Źródło: newsweek.pl
Niech będzie
ona taką przestrogą, by baczniej uważać na to, co i jak mówimy w miejscach
publicznych.