Być
może zbyt dosadny tytuł dobrałem do dzisiejszych moich rozważań, uważam jednak,
że dobrze on w zasadzie oddaje istotę tematu. Nauczyciele starej daty (choć
wyrażam nadzieję, że stanowią już jednak bardzo niewielki odsetek belfrów)
potrafią zwrócić się do ucznia po nazwisku, np.: Nowak, do odpowiedzi! Dawniej takie formy były w szkole na porządku
dziennym.
Problem
ten nie odnosi się jednak tylko do nauczycieli i ich stosunku do uczniów. Nie
tylko bowiem w tego typu kontaktach zdarza się, że ktoś mówi do kogoś,
zwracając się po nazwisku. Wszystko jest w porządku, jeśli ma to charakter
żartobliwy. Jeśli jednak nie, a co gorsza, nie życzymy sobie, aby ktoś zwracał
się do nas po nazwisku, należy w dość taktowny, ale i dobitny sposób powiedzieć
o tym naszemu rozmówcy.
Ktoś
mógłby powiedzieć, że taka osoba, która sobie nie życzy, by zwracano się do niej
po nazwisku, jest osobą zakompleksioną i że taka forma adresatywna nie jest jakoś
szczególnie niepoprawna. Nie do końca tak jest. Jak pisałem wyżej, o ile zwrot
taki został użyty w konwencji żartobliwej, dobrze (trzeba jednak wiedzieć, z
kim i w jaki sposób się żartuje). W przeciwnym razie zwracanie się do kogokolwiek
po nazwisku jest zwyczajnie nieeleganckie
i bardzo źle o nas świadczy.