piątek, 26 sierpnia 2016

Jak nie zaczynać rozmowy telefonicznej?

To, że rozmowy telefoniczne, jak wszelkie inne sposoby komunikowania interpersonalno-medialnego, nie są wolne od zasad etykiety językowej, jest – jak sądzę – oczywiste. Nie jest jednak oczywistością już to, jak na przykład taką rozmowę rozpocząć. W niniejszej poradzie nacisk położony będzie na rozmowę oficjalną z osobą nieznajomą, gdyż ta – w przeciwieństwie do rozmowy z osobą, którą znamy i w dodatku z którą się lubimy – siłą rzeczy wygląda inaczej. Jak Państwo rozpoczęliby tego typu rozmowę?

Jak pokazuje praktyka (chociażby na podstawie połączeń telefonicznych, które przychodzi odbierać mnie), niezwykle często osoba inicjująca rozmowę, tzn. ta, która dzwoni, rozpoczyna kontakt słowami: Moje nazwisko Kowalski Jan bądź Z tej strony Jan Kowalski. Obu tych form należałoby się wystrzegać, gdyż są uznawane za co najmniej niefortunne. Jakimi zwrotami zatem należałoby je zastąpić?

Właściwie formy, które świetnie się nadają na rozpoczęcie oficjalnej rozmowy telefonicznej, są banalne, ale wbrew temu nie należy ich się obawiać. Można zatem zainicjować kontakt telefoniczny, mówiąc: (1) Nazywam się Jan Kowalski…; (2) Mówi Jan Kowalski…; (3) Tu Jan Kowalski…. Wszystkie przywołane tu formy mają charakter całkowicie neutralny i dobrze jest posługiwać się nimi w kontaktach telefonicznych.

środa, 3 sierpnia 2016

„Rada miejska” w ujęciu poprawnej polszczyzny

Mój kolega zapytał mnie niedawno o pisownię wyrażenia rada miejska. Dziś natomiast zasady pisowni tego sformułowania poznają wszyscy czytelnicy Językowych rozważań młodego polonisty.

Wyrażenie, którego dotyczy ten oto wykład, można pisać i małą, i wielką literą. Jeżeli nazwa urzędu (w tym wypadku rada miejska) używana bywa w znaczeniu pospolitym, obowiązuje nas pisownia małymi literami. Dla przykładu wskażmy takie oto zdanie: W każdej gminie znajduje się rada miejska.

Wielką literę natomiast używamy wówczas, gdy nazwa ta odnosi się do indywidualnego (jednostkowego) urzędu. Innymi słowy – gdy używamy tego wyrażenia w pełnym brzmieniu (tj. w odniesieniu do konkretnej instytucji), por. Dziś odbyła się ostatnia sesja Rady Miejskiej w Zbąszynku.

wtorek, 26 lipca 2016

„Ojciec Święty” czy „ojciec święty”, czyli polonistyczna uwaga przed Światowymi Dniami Młodzieży

Foto: Wikipedia

Dziś w Krakowie rozpoczynają się Światowe Dni Młodzieży. Z tej okazji już jutro do Polski przyleci papież Franciszek, któremu poświęcam te oto rozważania. Wspólnie zastanowimy się nad tym, jak pisać o papieżu. 

Zasadniczo nazwy typu ojciec, ksiądz, papież, biskup, brat, siostra itd. piszemy małą literą. O papieżu powinniśmy więc pisać ojciec święty (stosując małe litery), aczkolwiek dopuszcza się pisownię wielkimi literami ze względów emocjonalnych. Stąd nie budzi zastrzeżeń pisownia małymi literami (ojciec święty), jak i wielkimi (Ojciec Święty).

O wielkiej literze pamiętamy jedynie zawsze, gdy tworzymy teksty okolicznościowe albo listy. Wówczas wielka litera ma uzasadnienie ze względów grzecznościowych. Wielka litera jest również wymagana przy pisowni pełnych nazw jednoosobowych urzędów kościelnych (podobnie rzecz ma się z tytułami urzędów świeckich, por. artykuł dotyczący prezydenta).

środa, 20 lipca 2016

Czym się różni „tercyna” od „tercetu”?

Można powiedzieć, że dzisiejsze rozważania mniej lub bardziej tyczą się poetyki. Ponieważ jestem polonistą, nie mogę obawiać się pytań dotyczących tego działu, choć (mimo piątki z poetyki w indeksie) nie ukrywam, że wszystkie przedmioty teoretycznoliterackie były, są i będą dla mnie największą mordęgą na studiach polonistycznych. Rzecz, której poświęcam te oto refleksje, dotyczą różnicy pomiędzy dwoma bliskoznacznymi wyrazami. Chodzi o wyrazy tercyna i tercet. Pytanie o te pojęcia zadała mi niedawno pani Justyna. Przytoczmy jej wiadomość w całości:

Dzień dobry!
Od dawna zastanawia mnie jedna sprawa. Tercyna a tercet. Wiadomo, że pierwsza to określenie na trójwersową strofę w sonecie. Druga kojarzona jest bardziej z muzyką. Pewien polonista uparcie twierdzi, iż można tych wyrazów używać zamiennie. Moim zdaniem jest to błąd. W wielu słownikach odszukałam, że formą dopuszczalną jest jedynie tercyna, jednak słownik Kopalińskiego, bodajże Symboli i Mitów, w definicji sonetu, używa wyrażenia tercet. Zatem zwracam się do Pana z prośbą o rozstrzygnięcie tej mojej zagwozdki.

Nie do końca jest tak, że tercet kojarzymy wyłącznie z muzyką. Owszem, niewątpliwie tak jest, ale równie często bywa on używany w odniesieniu do poezji. Rozstrzygnięcie problemu mojej korespondentki przynosi Słownik terminów literackich pod red. T. Kostkiewiczowej, M. Głowińskiego i in. Wynika z niego, że obu tych pojęć można używać w odniesieniu do literatury. Tercyna bowiem jest rodzajem tercetu. Jest więc podrzędna w stosunku do tego pierwszego.

Oba te wyrazy mają swój źródłosłów w j. włoskim. Tercet pochodzi od włoskiego terzetta, a tercyna od włoskiej terziny. Z kolei zarówno terzetto, jak i terzina pochodzą od słowa terzo wskazującego na związek z liczbą trzy.

Jak podaje cytowany już słownik, tercet jest strofą trójwersową o RÓŻNYCH możliwościach układów rymowych (np. aab, abb, abc). Najczęściej występuje jako składnik utworów złożonych ze strof różnego typu (wskażmy dla przykładu sonet, o którym mówi również pani Justyna). Tercyna natomiast jako – przypomnijmy – rodzaj tercetu ma z góry ustalony układ rymowy, który przedstawia się następująco: aba, bcb, cdc, ded... itd.

Podsumowując, obu tych wyrazów używamy na określenie zwrotek zbudowanych z trzech wersów. Pierwszy jednak może mieć różny układ rymów, drugi natomiast musi mieć rymy w kolejności aba, bcb itd. Środkowy wers strofy poprzedzającej rymuje się z pierwszym i trzecim strofy następnej. 

poniedziałek, 11 lipca 2016

„Alkoholizm” a „pracoholizm”, „seksoholizm” i inne tego typu wyrazy

Dziś rozważania inspirowane pytaniem zadanym przez panią Kingę. Moja korespondentka zastanawia się, czy wyrazy takie, jak pracoholizm, seksoholizm utworzone są poprawnie. Wszak wykorzystują one cząstkę -holizm pojawiającą się w wyrazie alkoholizm.

Istotnie wyrazy, o których pisze pani Kinga, tworzone są przez analogię do wyrazu alkoholizm bądź do angielskiego workaholism. Należy jednak pamiętać, że w alkoholizmie cząstka -hol- odnosi się do wyrazu alkohol.  Alkoholizm powstał bowiem przez dodanie do wyrazu alkohol cząstki -izm (nie: -holizm), dlatego gramatycznie poprawniej byłoby, gdybyśmy posługiwali się wyrazami pracoizm, seksoizm, których w słowniku nie ma (w odróżnieniu od pracoholizmu i seksoholizmu).

Ponieważ jednak te wyrazy tak się upowszechniły, dziś trudno traktować je jako rażące błędy. Można jednak pokazywać je jako przykład bezrefleksyjnej analogii słowotwórczej, bo rzeczywiście strukturalnie nie są one szczególnie udane.